Nic z tego nie rozumiałem, ale wiedziałem jedno, nie mogłem jej tak zostawić. Po chwili, wybiegłem za nią, lecz na piętrze, jej nie było, zszedłem niżej ale też jej nie było. Przeszukałem całą akademię i nic, poszedłem do stajni, była tam Katniss, ale Nath nie było. No kuźwa, gdzie ona jest? Przecież pod ziemię się nie zapadła! W jej pokoju, też jej nie było. Zaczęło się ściemniać i zaczął wiać ostry wiatr. Postanowiłem jeszcze raz iść do stajni, lecz tym razem, Kat nie było. Szybko pobiegłem po siodło i uzdę, osiodłałem Arona i szybko pojechaliśmy nad Klif, a później nad wodospad. Na sam koniec, ruszyliśmy do Mglistego Lasu, rozejrzałem się w koło, przez tą mgłę nic nie było widać. Nagle usłyszałem rżenie, Aron podniósł wysoko głowę, zastrzygł uszami i również zarżał.
A: Szukaj. - powiedziałem i dałem mu wolną rękę, mógł iść gdzie chciał.
Po chwili, doprowadził mnie do zguby, zeskoczyłem z jego grzbietu i podbiegłem do dziewczyny. Było ciemno, ale widziałem że jest cała zapłakana a jaj noga, utknęła pod grubą, toporną gałęzią.
A: Nic ci nie jest, oprócz tego? - spytałem, zaprzeczyła. - Zaraz Cię stąd wyciągnę. - powiedziałem i rozglądnąłem się w koło.
Ściągnąłem swoją bluzę i opatuliłem nią Nathalie. Próbowałem podnieść gałąź własnoręcznie, ale nic z tego. Wziąłem linę, którą wziąłem na wszelki wypadek. Jedną stroną przywiązałem do gałęzi a drugą do Arona, tak jak mają konie zaprzęgowe. Na nasze nieszczęście zaczął padać deszcz i niebo rozświetliła błyskawica, a zaraz po niej druga. Przez chwilę poczułem się jak w filmie przygodowym. Chwyciłem linę.
A: Ciągnij. - krzyknąłem do Arona a on od razu, zaczął robić to o co go prosiłem, pomagałem mu.
Po kilku minutach, udało nam się, poklepałem go po grzbiecie i odwiązałem linę. Pomogłem Nath wstać i odetchnąłem z ulgą.
A: Mogłaś się zgubić, martwiłem się. - powiedziałem trzymając ją za ramiona. Po czym przyciągnąłem do siebie i przytuliłem. - Martwiłem się. - powtórzyłem i zamknąłem oczy.
<Nathalie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz