niedziela, 18 stycznia 2015

Od Aleksa - Tak! (Nathalie)

Z jednej strony byłem zdumiony, a z drugiej czekałem na ten moment. 
A: Też cię kocham. - wyszeptałem i znów pocałowałem.
Wróciliśmy do akademii, każdy poszedł do swoich pokoi. Następny dzień spędziliśmy razem, a kolejny był niestety poniedziałek... budzik zadzwonił mi o szóstej, wstałem. Poszedłem wziąć zimny prysznic, ubrać się oraz umyć zęby. Postanowiłem darować sobie śniadanie, położyłem się na łóżku i czekałem na 7:40, chciałem mieć ten dzień z głowy, nie wiem dlaczego. Po jakimś czasie wyszedłem z pokoju i poszedłem do sali J.Polskiego, spóźniłem się, celowo. Zająłem ostatnią ławkę obok okna, gdzie siedziała Nath. Wypakowałem książki i cicho uderzyłem głową o ławę, cicho jęcząc, moim celem było rozbawienie dziewczyny, udało się. Następny był W-F już na nim, byłem pełen energii. Po przebraniu się wszyscy weszliśmy na salę.
Ad: Jedziemy sześć kółeczek a później zbiórka na czerwonej linii. - powiedział i zaczął wyciągać piłki z kantorka.
Ruszyliśmy przed siebie, biegłem obok Nathalie, żebyśmy mogli porozmawiać, na przerwie nie mogłem jej złapać.
A: Jak się spało? - spytałem lekko się uśmiechając.
N: Super, cudownie było wstać o poranku! - powiedziała zadowolona. Spojrzałem na nią zdziwiony i się lekko skrzywiłem. - Przecież żartuję głuptasie! - zaśmiała się, zrobiłem to samo.
Nagle między nami przebiegł Tobias, najbardziej denerwujący chłopak w akademii - mój odwieczny wróg.
T: Uważaj Aleksiu. - powiedział z szatańskim uśmiechem.
Miałem ochotę się na niego rzucić i rozszarpać, ale się powstrzymałem, cudem. Ustawiliśmy się na czerwonej linii, obok mnie ustał Kuba, mam z nim dobry kontakt. Zaczęliśmy chwilę rozmawiać, niestety trener przyszedł w nie w porę.
Ad: Aleks, Kuba. Na ziemię i 20, jazda. A reszta za mną. - powiedział idąc przed siebie.
N: No dalej, Aleksiu. - powiedziała złośliwie.
A: Serio? Nie wystarczy że ten pedał mnie tak wyzywa? - spytałem uśmiechając się szarmancko.

<Nathalie?>

Od Nathalie - Uczucie (Aleks)

Westchnęłam cicho, nie musiał się o mnie martwić. Potrafię o siebie zadbać. Po chwili humor przywrócił mi się. Było o wiele lepiej niż kilkanaście minut temu.
N: Nie wiedziałam. - podniosłam prawy kącik ust. - Jedziemy, wracamy? - spojrzałam mu prosto w oczy które wpatrywały się we mnie przez cały czas.
A: Jasne kiciu. - zaśmiał się szarmancko.
Kiciu?
Oboje wdrapaliśmy się na swoje wierzchowce kłusem jadąc do akademii. Droga nie zajęła dużo czasu, a atmosfera się ciągła...
Po dotarciu do akademii zaprowadziliśmy Arona i Kat do stajni, a my sami zostaliśmy przed akademią. Oddałam Aleksowi koszulę. Staliśmy tak dobre pięć minut gdy nagle chłopak zaprosił mnie, gdzieś. Nie wiem gdzie, no gdzieś. Dowiem się w sumie niedługo. Poszliśmy tam już pieszo. Przez dotarciem na miejsce Al kazał mi zamknąć oczy, wypełniłam jego rozkaz.
A: Otwórz już, to tutaj. - powiedział delikatnie co mi się podobało.
Zabrakło mi tchu. Nie mogłam uwierzyć w to że sam zaprosił mnie dokładnie w to miejsce. Nie znałam go ale wyglądało nieziemsko. Oboje usiedliśmy na piasku. Wpatrywaliśmy się w wodę gdy zimno mną zatrząsnęło, znów marzłam. Było chłodno, mogłam się ubrać wiedząc że już wieczór. Aleks nie mógł czekać na najgorsze i po raz drugi podarował mi koszulę.
Teraz, chciałam tylko jednego. By chwila ta trwała wiecznie, nigdy się nie skończyła i to uczucie płynęło między nami, iskrzyło. Po spędzonej chwili, razem poszliśmy nad suchą polanę. Również nie wiedziałam co to, jak się nazywa ani co tu się robi. Nie jestem tu długo, będę musiała poprosić Aleksa o wytłumaczenie terenów i o ich działania.
Aleks gdyż szedł przede mną i mnie prowadził miał wolny widok na wszystko. Nie przeszkadzało mi to że idę druga, było mi dobrze. Nagle chłopak się odwrócił, a ja potknęłam się o kamień. Poleciałam na niego, chłopak zdołał mnie złapać.
A: O! Lecisz na mnie... - powiedział uroczo.
Teraz musiałam to zrobić, pocałować go... w usta. Gdy to zrobiłam chłopak podniósł mnie i podniósł jakość naszego pocałunka.
Po przeżytej chwili byłam cała zarumieniona. Nie mogłam z ciebie nic wydusić, lecz widziałam co chcę i muszę powiedzieć. Nie chce by to uczucie było ukryte, chce by wszyscy się o tym dowiedzieli, wali mnie zdanie innych!
W tej chwili mogłam wypowiedzieć tylko jedno...
N: 

<Aleks?>

Od Aleksa - Jak w filmie (Nathalie)

Nic z tego nie rozumiałem, ale wiedziałem jedno, nie mogłem jej tak zostawić. Po chwili, wybiegłem za nią, lecz na piętrze, jej nie było, zszedłem niżej ale też jej nie było. Przeszukałem całą akademię i nic, poszedłem do stajni, była tam Katniss, ale Nath nie było. No kuźwa, gdzie ona jest? Przecież pod ziemię się nie zapadła! W jej pokoju, też jej nie było. Zaczęło się ściemniać i zaczął wiać ostry wiatr. Postanowiłem jeszcze raz iść do stajni, lecz tym razem, Kat nie było. Szybko pobiegłem po siodło i uzdę, osiodłałem Arona i szybko pojechaliśmy nad Klif, a później nad wodospad. Na sam koniec, ruszyliśmy do Mglistego Lasu, rozejrzałem się w koło, przez tą mgłę nic nie było widać. Nagle usłyszałem rżenie, Aron podniósł wysoko głowę, zastrzygł uszami i również zarżał.
A: Szukaj. - powiedziałem i dałem mu wolną rękę, mógł iść gdzie chciał. 
Po chwili, doprowadził mnie do zguby, zeskoczyłem z jego grzbietu i podbiegłem do dziewczyny. Było ciemno, ale widziałem że jest cała zapłakana a jaj noga, utknęła pod grubą, toporną gałęzią.
A: Nic ci nie jest, oprócz tego? - spytałem, zaprzeczyła. - Zaraz Cię stąd wyciągnę. - powiedziałem i rozglądnąłem się w koło.
Ściągnąłem swoją bluzę i opatuliłem nią Nathalie. Próbowałem podnieść gałąź własnoręcznie, ale nic z tego. Wziąłem linę, którą wziąłem na wszelki wypadek. Jedną stroną przywiązałem do gałęzi a drugą do Arona, tak jak mają konie zaprzęgowe. Na nasze nieszczęście zaczął padać deszcz i niebo rozświetliła błyskawica, a zaraz po niej druga. Przez chwilę poczułem się jak w filmie przygodowym. Chwyciłem linę.
A: Ciągnij. - krzyknąłem do Arona a on od razu, zaczął robić to o co go prosiłem, pomagałem mu.
Po kilku minutach, udało nam się, poklepałem go po grzbiecie i odwiązałem linę. Pomogłem Nath wstać i odetchnąłem z ulgą.
A: Mogłaś się zgubić, martwiłem się. - powiedziałem trzymając ją za ramiona. Po czym przyciągnąłem do siebie i przytuliłem. - Martwiłem się. - powtórzyłem i zamknąłem oczy.

<Nathalie?>

Od Nathalie - Bardzo mi przykro... (Aleks)

Nie wiedziałam sama co mam na to odpowiedzieć. Moje dzieciństwo również kolorowe nie było. Same szare, nędzne chwile.
N: Bardzo mi przykro. - powiedziałam już z łzami w oczach gdyż w tym czasie przypomniało mi się moje życie, dzieciństwo.
N: Przepraszam, nie mogłam inaczej. - powiedziałam z płaczem wybiegając z pokoju chłopaka.

<Aleks?>

Od Aleksa - Jak w niebie (Nathalie)

Czułem się jak w niebie, ta chwila, mogła trwać wiecznie. Lecz niestety, nie żyjemy w bajce i nie mogę zatrzymać czasu. Szkoda. Dziewczyna lekko się uśmiechnęła, zrobiłem to samo.
A: Drobiazg. - powiedziałem po chwili.
N: Znasz się na rzeczy. - stwierdziła dotykając opatrunku na swoim czole.
A: Mam młodszego brata, ciągle przychodził poobijany. Tata nie miał czasu, a mama... - zatrzymałem się, na słowie mama. - Cóż... - spuściłem wzrok.
N: Co? Co się z nią stało? - spytała.
Westchnąłem. Powinienem jej powiedzieć? Przecież przez całe życie, nie mogę tego przed nią ukrywać.
A: Zginęła w wypadku jak miałem 10 lat. - powiedziałem po chwili podnosząc wzrok, patrząc w jej piękne oczy.

<Nathalie?>

Od Nathalie - Uważaj, to boli! - (Aleks)

Aleks zabrał mnie do siebie. Gdy byliśmy na miejscu moje oczy śmigały dookoła. Nie mogłam się napatrzeć na jego pokój, był cudowny. Po otrząśnięciu Al opatrzył mi ranę. Bolało, szczypało i nie wiem co jeszcze. Ból po chwili ustał co było dla mnie wybawieniem, a on był wybawicielem.
N: Dziękuję. - pocałowałam go w policzek na podziękowanie.

<Aleks?>

sobota, 17 stycznia 2015

Od Aleksa - Spłoszeni (Nathalie)

Gdy przed nas wybiegła sarna, konie się spłoszyły. Aron zaczął tylko się kręcić w kółko i skakać, czułem się jak na rodeo, gdy udało mi się go opanować, zeskoczyłem z jego grzbietu i podbiegłem do dziewczyny. Klęknąłem przed nią, by sprawdzić, czy nic jej nie jest. Nathalie miała lekko uchylone oczy, wpatrywała się w niebo, miała niewielką ranę na czole.
A: Nic ci nie jest? - spytałem czule. 
N: No, chyba nie... - powiedziała słabym głosem.
Pomogłem jej wstać, zachwiała się na nogach i poleciała w tył, ale ją złapałem. Wziąłem ją na ręce i wsadziłem na grzbiet Arona, usiadłem przed nią i kazałem jej się mnie trzymać. Oplotła ręce wokół mojego brzucha. Złapałem klacz dziewczyny za wodzę i ruszyliśmy stępem do akademii, przywiązałem konie do specjalnego miejsca przy wejściu do akademii.
A: No dobra, chodź, pomogę ci. - powiedziałem podchodząc do boku Arona, w celu ściągnięcia dziewczyny z jego grzbietu. Nie wyszło to zbyt umiejętnie, ponieważ coś poszło nie ta i Natalie wpadła na mnie i razem się przewróciliśmy tak, że ona leżała na mnie, a nasze twarze były blisko.
A: Opatrzą Ci ranę u mnie, okey? - spytałem patrząc jej się w oczy, które były centralnie nade mną.

<Nathalie?>

Obserwatorzy